sławomir sawicki
Sławomir Sawicki (iSokolka.eu)

Obraz naszej obecnej władzy nie podoba mi się. Nie chcę i nie życzę sobie (chyba nie jestem sam w tym przekonaniu), aby takie osoby reprezentowały mnie, jako mieszkańca na arenie publicznej. Nie chcę, aby decyzje o kluczowych inwestycjach, rozwoju miasta i wydatkach z tym związanych zapadały "przy stoliku z paroma osobami”, bez rzeczowej analizy i konsultacji społecznych - mówi Sławomir Sawicki, kandydat na burmistrza Sokółki z Komitetu Wyborczego Wyborców "Zwykli Mieszkańcy".

Dlaczego zdecydował się pan startować w wyborach na burmistrza Sokółki?

- Dlaczego? Zastanawiam się nad tym, jaka jest rola radnego w Radzie Miasta? A jaka jest funkcja burmistrza? Na tak postawione pytania jest odpowiedź w Statucie Gminy Sokółka i Ustawie o samorządzie gminnym. Rolą radnego jest tworzenie uchwał wynikających z potrzeb mieszkańców, stanie na straży przestrzegania ich realizacji, opiniowanie projektów inwestycyjnych oraz przestrzeganie wydatków związanych z funkcjonowaniem gminy (to tak w skrócie). Natomiast burmistrz jest powołany do realizacji w/w zadań, jak również do prawidłowej organizacji urzędu gminy, prawidłowego prowadzenia polityki finansowej, rozwoju miasta, polityki społecznej, ochrony środowiska, itd... (w skrócie pisząc). Obecnie, zasiadając w Radzie Miasta Sokółka, da się zaobserwować , że te funkcje nie są prawidłowo wypełniane, a dzieje się wręcz przeciwnie. Po ostatniej kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej z Białegostoku (z 20 sierpnia 2014 - polecam lekturę) odsłania się rzeczywisty obraz funkcjonowania naszej władzy i urzędników Gminy. O tym wszystkim niejednokrotnie wspominałem na obradach sesji Rady Miasta, przytaczając odpowiedzi na interpelacje kierowane do burmistrzów, nie doczekałem się jednak odzewu. Obecne działania i nie do końca wyjaśnione niektóre sprawy (między innymi sprawa wysypiska w Karczach, brak rozliczenia długów KS Sokół, sprawa żwirowni i wydawanych decyzji o ich działalności, zakup samochodu i inne) nie pozostawiły mi innego wyboru jak zdecydować się na kandydowanie na stanowisko burmistrza, by nie dopuścić do dalszej takiej działalności. Obraz naszej obecnej władzy nie podoba mi się. Nie chcę i nie życzę sobie (chyba nie jestem sam w tym przekonaniu), aby takie osoby reprezentowały mnie, jako mieszkańca na arenie publicznej. Nie chcę, aby decyzje o kluczowych inwestycjach, rozwoju miasta i wydatkach z tym związanych zapadały "przy stoliku z paroma osobami", bez rzeczowej analizy i konsultacji społecznych. Jako przykład można podać wiele spraw, które zostały załatwione - nawet bez wiedzy Rady Miasta - nie mówiąc już o poinformowaniu mieszkańców. Nie może być tak, że większość z zakładanych wydatków budżetowych jest przekraczana (później są dokładane pieniądze do inwestycji) i jest na to przyzwolenie. Od nas, obywateli wymaga się przestrzegania prawa. Pytam więc, czy to nie dotyczy także władzy? Zastanawiam się w takim razie, czy przykład nie idzie z góry? Ale też zadaję sobie pytanie, czy my musimy być tacy jak "ONI"? Czy to nie my, zwykli mieszkańcy (KWW - Zwykli Mieszkańcy to nazwa komitetu wyborczego, z jakiego staruję) tworzymy naszą Małą Ojczyznę? Czy to nie My – zwykli mieszkańcy - jesteśmy niezwykli, bo zachowujemy się uczciwie, godnie, zachowując prawo i płacąc podatki w tym mieście? Czy ja, jako mieszkaniec Sokółki z dziada pradziada, bo rodzina Biziuków i Sawickich jest tu od pokoleń, nie mam prawa powiedzieć "nie" i podjąć próby przeciwstawienia się tym złym wzorcom demokracji? Dlatego, szanowni wyborcy, zdecydowałem się kandydować na burmistrza Sokółki. Liczę też, że społeczeństwo – zwykli mieszkańcy - wiedzą o swojej wyjątkowości i znają wagę decyzji, które podejmą w nadchodzących wyborach.

Dlaczego to właśnie na pana wyborcy powinni oddać swój głos?

- Dlaczego to właśnie kandydat na burmistrza nie powinien być uwikłany w niejasne sprawy i być ponad prawem. Powinien mieć wiedzę i doświadczenie analityczne, stawiać sprawy społeczne na pierwszym miejscu. Mieć jasno sprecyzowane zasady i poglądy, ale nie narzucać ich innym. Powinien też być kreatywny, dostrzegać zmiany wokół siebie, znać najważniejsze i aktualne problemy miasta i naszej gminy. Myślę, że przez ostatnie cztery lata, pełniąc funkcję radnego i pracując w Komisji Rolnictwa, Komisji Finansów, Komisji Rewizyjnej poznałem i szybko się nauczyłem zasad pracy na stanowisku burmistrza. Poprzednią kadencję zaczynałem z hasłem "walczę z nonsensem" i częściowo mi się to udało, informując społeczeństwo o nieprawidłowościach we władzy. Teraz moim hasłem przewodnim jest "Zwykli mieszkańcy – wśród niezwykłych ludzi". Wszyscy startujący w wyborach nie powinni zapominać, że są też zwykłymi ludźmi, a wokół nich są niezwykli mieszkańcy, którym tylko trzeba pomóc zrealizować ich wizje . Dlatego ci, którzy chcą się realizować i stworzyć wokół siebie coś wyjątkowego dla siebie i innych, powinni na mnie głosować. 

Czy obawia się pan konkurentów?

- Z punktu widzenia sportowego - niejednokrotnie w tym uczestniczyłem i uczestniczę - współzawodnictwo jest czymś naturalnym. Są dziedziny, w których współzawodnictwo jest potrzebne dla rozwoju różnego rodzaju wynalazczości, technologii, konstrukcji, organizacji. W takich przypadkach wszelkiego rodzaju rywalizację popieram, gdyż jest budująca i kształtująca człowieka w dobrym znaczeniu. A rywalizacja w polityce? To coś dla mnie nowego. Nie wiem, na czym to powinno polegać, gdyż podejście do wielu spraw i poglądy są bardzo różne. Jest to również spostrzegane jako "wyścig szczurów" po władzę i wpływy w środowisku, w jakim się znajdują, zapominając, że nie zawsze są sami i kiedyś to się kończy. Przeraża mnie również współzawodnictwo w biznesie, bezpardonowa walka o dochody, wpływy, sprzedaż, miejsce na rynku, nie licząc się z kosztami i ludźmi. Doprowadza to niekiedy do łamania kodeksu pracy, wykorzystywania ludzi jako taniej i nic nie wartej siły roboczej. Współzawodnictwo prowadzące na krawędź życia i śmierci - np. himalaizm, odkrycia geograficzne za wszelka cenę, bicie rekordów abstrakcyjnych - takiego typu rywalizacji nie akceptuję. Wybory można potraktować też jako casting na najlepiej wyglądającego kandydata, perfekcyjnego mówcę sloganów i obietnic. W takich zawodach już uczestniczyłem i wiem, że nie zawsze są to zawody uczciwe. Dlatego uważam, że to mieszkańcy zweryfikują obecnych kandydatów, a rywalizacja, do której przystąpiłem mnie nie przeraża. Pozostawiam zwykłym mieszkańcom obawę, czy podjęli właściwą decyzję. Moim zdaniem ważna jest pewnego rodzaju wizja na dłuższy okres czasu dla naszego miasta i gminy, poparta aktualną analizą społeczno-ekonomiczną.  

Jakimi sukcesami na niwie samorządowej i społecznej może się pan pochwalić?

- Sukcesem w życiu publicznym jest na pewno otrzymana w 2010 roku kartę zaufania od mieszkańców na radnego Rady Miasta i Gminy Sokółki. Otrzymując mandat starałem się go wypełniać należycie, zgodnie ze ślubowaniem radnego. Cieszę się również, że mimo wielu zmian w Radzie Miasta i układów politycznych, pozostałem wierny zasadom i ideałom, które mi przyświecają. Sukcesem było, zgodnie z obietnicą wyborczą, przekonanie radnych do utworzenia orkiestry dętej – i za to im serdecznie dziękuję. Rozpoczęcie paru istotnych inwestycji dla naszego miasta, których nie tylko ja byłem inicjatorem, też uważam za sukces. Sprawy społeczne i związany z tym sukces – nasuwają pytanie jaki? Czy raczej chodzi o czyny społeczne organizowane w latach 70. i 80.? Czy też o czas dzisiejszy - transformacji? W każdym okresie znajdę coś, co mogę zaliczyć do tego rodzaju sukcesów. Tylko po co? Każdy z nas ma jakieś priorytety i wartości. Znam swoją wartość i potrafię oddzielić życie zawodowe i służbie publicznej od życia rodzinnego. Ci, co mają trójkę dzieci i na dodatek na studiach w tym samym okresie, rozumieją mnie i wiedzą, o co chodzi. Na działania społeczne zostaje mi niewiele czasu, ale jak jest potrzeba, to się działa - bezinteresownie. Ci, co mnie znają, o tym wiedzą a ci co nie znają, muszą sami się przekonać. Już niedługo.  

Co uznaje pan za swoją największą porażkę?

- Porażki są nieodłącznym elementem naszego życia i dlatego każdy z nas kiedyś przeżył mniejsze lub większe. Problemy nierozwiązane do tej pory lub "pozamiatane pod dywan" są przede wszystkim porażką społeczną. Ja natomiast nie mogę się pogodzić ze zniszczeniem grobów żołnierzy z roku 1920 na sokólskim cmentarzu, które pod szyldem "konserwacji" przebudowali nasi włodarze bez jakiejkolwiek konsultacji społecznej (ignorując Konwencję Genewską w sprawie pomników cmentarzy wojskowych). Następną sprawą jest wysypisko w Karczach, które powinno być dawno zamknięte, a niejasności wyjaśnione i rozliczone. Tysiące ton zgromadzonych śmieci, brak ich opisu (charakterystyki toksyczności) są prawdziwą bombą ekologiczną dla naszego miasta. Osoby, które głosowały za jego powstaniem i odpowiedzialne były za jego funkcjonowanie, nic przez 5 lat nie zrobiły i mają za nic, co będzie dalej. Porażką jest według mnie to, iż mimo wielu pism (dwa segregatory) do różnych instytucji takich jak: Ministerstwo Środowiska, Główny Inspektor Ochrony Środowiska, Marszałek Województwa, Wojewódzki Inspektor Środowiska, Starosta Sokólski, Burmistrz Sokółki nikt nie zajął się tą sprawą i tylko wymieniali się pismami, wykazując, że to nie oni są odpowiedzialni za ten stan rzeczy. Porażką jest również, że ludzie uważający się za propagatorów sportu doprowadzili do tego, że KS "Sokół" jest na krawędzi likwidacji. Przez cztery lata starałem się wyjaśnić sytuację i zadłużenie klubu (obecnie sięgające ok. 180 tys. zł) i nic z tego nie wyszło. Nie znalazłem zrozumienia wśród radnych, by to wszystko naprawić. Mógłbym tu jeszcze przytoczyć parę istotnych spraw – porażek - z działalności samorządowej: nietrafione inwestycje, np. zakup autobusu szkolnego - kupiono go za 35 tys. zł, a na remont i obsługę wydano 75 tys. zł, zakup terenu przed Sokółka za ponad 100 tys. zł, nieuzasadnione wydatki – wyceny analizy – opinie prawnicze itp. (wydatki tu sięgają ponad 100 tys. zł), brak nadzoru właścicielskiego nad spółkami gminnymi między innymi "Agromech", czy ZGKiM. Moim zadaniem ważniejsze jest przyznanie się do porażek i wyciągnięcie wniosków niż trwanie w błędnych decyzjach i wierze w swoją nieomylność i doskonałość. Czy powiedzenie "mądry Polak po szkodzie" musi być powszechne? 

Jakie cele stawiałby pan sobie na najbliższe cztery lata w przypadku wygranej?

- Wiele jest spraw istotnych dla naszego miasta. W przypadku wygranej najważniejsze jest porozumienie się z radnymi wchodzących w skład Rady Miasta, by wspólnie opracować plan na najbliższe cztery lata. Wiem, że jest to krótki okres dla wprowadzenia kluczowych inwestycji dla naszej gminy, ale pewne kroki można w tym kierunku uczynić. Na pewno należy dokończyć już zapoczątkowane inwestycje i je rozliczyć, by z czystym kontem rozpocząć kadencję. Sprawdzić i dokonać oceny wykonalności dotychczas wydanych środków na dokumentacje inwestycyjne dla miasta i gminy. Przeanalizować możliwości ich realizacji z uwzględnieniem pozyskania środków zewnętrznych lub z innych źródeł. Dokończyć inwestycję związaną z tzw. małą obwodnicą - ulica Nowa - Zabrodzie, w tym budowę kładki dla pieszych. Sprawy otwarte są związane ze spółkami komunalnymi, między innymi "Agromech", MPEC, MPWiK, ZGKiM. W tych przypadkach nie zostało nic zrobione, a wydano do tej pory znaczne środki (powyżej 70 tys. zł). Ważna jest także dalsza modernizacja szkół, przedszkoli pod względem energochłonności i wykorzystania ich potencjału edukacyjno-wychowawczo-kulturalnego. Trzeba zwiększyć aktywność ośrodków kultury i sportu poprzez promowanie nowych form aktywności młodzieży i osób starszych, by i oni czuli się potrzebni w naszym środowisku. Postulowałbym przeprowadzenie konsultacji społecznych w celu wyłonienia priorytetów dla naszego miasta i gminy – efektem czego byłoby stworzenie budżetu obywatelskiego. Wiele propozycji, o których mówiłem w ciągu tych 4 lat i nie znalazły oddźwięku - powtórzę więc - np. budowa zakładu zagospodarowania śmieci, docieplenie szkół wiejskich i przedszkoli, remont przedszkola nr 4 lub budowa innego (propozycje pokazywałem na sesji), budowa ciepłowni na Osiedlu Zielonym lub włączenia w system cieplny miejski, sprawa parkingów na ul. Pocztowej, budowa chodników i ścieżek rowerowych w porozumieniu z powiatem i województwem, przeniesienie targowicy (propozycje pokazywałem na sesji), poprawienie bezpieczeństwa ruchu na krajowej "19" (pokazywałem na sesji), zagospodarowanie tzw. "ryneczku". Ważną sprawą jest wspieranie przedsiębiorczości – działam w tym sektorze – poprzez odpowiednią współpracę i porozumienia.  

Co by pan robił, gdyby nie został pan burmistrzem?

- Na pewno to samo, co do tej pory. Będę pracować do emerytury tzn. do 67 lat, jak pozwoli zdrowie i koalicja rządząca Polską. Pracy jest w moim zawodzie wystarczająco dużo i nie mam czym się martwić. Już siedmiokrotnie przekwalifikowywałem się i nie mam obaw, by robić coś innego. Najgorsze będzie jak będę musiał zrobić to, co znaczna część młodzieży z Sokółki – wyjechać za pracą (już to parokrotnie robiłem) i nie jest to dla mnie nic nowego.

opr. (ea)

BLOG COMMENTS POWERED BY DISQUS

--- Reklama ---

--- Reklama ---

Wyszukiwarka